Zacieranie śladów
Natychmiast po dokonanej zbrodni przystąpiono do zacierania jej śladów. Nocą z 31 sierpnia na 1 września gruntownie „wysprzątano” miasto, uniemożliwiając zebranie łusek i pocisków do analizy. Już 2 września wydano polecenie usunięcia śladów strzałów poprzez otynkowanie wszystkich uszkodzonych budynków, wymianę przestrzelonych szyb itp.
Nie zabezpieczono broni, z której strzelano, a tę, którą zdołał przejąć prokurator wojskowy – zwrócono funkcjonariuszom. W wyniku osobistej decyzji gen. Kiszczaka odmówiono formalnej prośbie prokuratury o zabezpieczenie broni. Nie rozliczono milicjantów także z pobranej amunicji. Uczyniono to dopiero 14 września! W międzyczasie, jak zeznawał w 1991 r. jeden z funkcjonariuszy: otrzymaliśmy polecenie, chyba od przełożonych, aby uzupełnić stan amunicji, żeby nie było śladów, że strzelaliśmy z ostrej amunicji. Inny zaś relacjonował: ostrej amunicji mogliśmy dostać, ile kto chciał. W efekcie sporządzone w Komendzie Wojewódzkiej MO zestawienie amunicji wykazało… nadwyżkę 218 sztuk pocisków.
Tymczasem jednak zgłaszający się na apel prokuratury świadkowie jednomyślnie zeznawali, że broni użyto w sytuacji niczym niezagrażającej funkcjonariuszom i że strzelali oni także na wprost, a nie tylko w ziemię i w powietrze. Co ciekawe, tak samo brzmiały zeznania funkcjonariuszy, którzy w cywilu dla celów operacyjnych uczestniczyli w manifestacji. Całkowicie odmiennie zeznawali funkcjonariusze ZOMO, NOMO i pozostali milicjanci. W ich relacjach jawił się rozwścieczony tłum, używający kwasu, kamieni i „koktajli Mołotowa”, w obliczu którego jedyną szansą obrony pozostało użycie broni, strzały zaś oddawano oczywiście tylko w powietrze i w ziemię. Nie ulega wątpliwości, że zeznawali oni w myśl odgórnych wytycznych, co zresztą część z nich potwierdziła w czasie przesłuchań w latach 90.: wydano nam takie polecenie, żeby nie przyznawać się do strzelania ostrą amunicją.
Niespieszny rytm prowadzenia tego śledztwa kontrastował z procesami uczestników manifestacji, które rozpoczęły się w trybie przyśpieszonym już 2 września. Dziesiątki osób stanęły przed sądami i kolegiami do spraw wykroczeń. 5 września wysłano tajny telefonogram polecający intensyfikację prowadzonych śledztw w kierunku wykazania brutalności demonstrantów. Błyskawicznie rozpoczęto także „rozpracowywanie” osób zabitych i rannych, a także świadków zeznających na niekorzyść milicjantów: poszukiwano wszelkich „haków”, a zwłaszcza kryminalnej przeszłości.
Działania te początkowo nie miały jednak wpływu na ustalenia prokuratorów. W informacji o stanie śledztwa, sporządzonej przez Wojskową Prokuraturę Garnizonową we Wrocławiu 2 października 1982 r., podawano, że część strzałów oddawana była przez funkcjonariuszy MO na wprost. Ponadto dokument ten zawiera niezmiernie istotne konstatacje:
- użycie broni i strzelanie amunicją bojową przez funkcjonariuszy MO nie we wszystkich przypadkach było zasadne, o czym świadczą podane wyżej przykłady;
- w ogóle nie zostały skoordynowane działania miejscowych sił porządkowych z pododdziałami ZOMO, albowiem te ostatnie pododdziały działały samodzielnie, na własną rękę; brak było łączności radiowej, gdyż radiostacje pracowały na różnych częstotliwościach;
- miejscowe siły porządkowe nie zostały wyposażone w dostateczną ilość środków chemicznych;
- pododdziały ZOMO sformowane zostały od 27 sierpnia br. i składały się z funkcjonariuszy różnych jednostek MO, nie były dostatecznie przeszkolone i przygotowane do tego rodzaju działań;
- pododdziały ZOMO wyposażono w amunicję ślepą i bojową, którą przechowywano w jednej ładownicy, co w toku akcji mogło doprowadzić do pomyłki przy załadowaniu broni amunicją.
We wnioskach przewidywano m.in.: przeprowadzenie badań broni (na wcześniejsze żądania broni nie wydano) zmierzających do znalezienia sprawców zabójstw, zażądanie wydania przez KW MO filmu kręconego podczas wydarzeń oraz wreszcie: postawienie osobom funkcyjnym zarzutu. Przy pierwszym z podanych wyżej punktów ręką jednego z przełożonych (ppłk Mazurek) dopisano: „popr.”. Dopisano także znaki zapytania przy proponowanych dalszych działaniach. Przed przekazaniem dalej treść dokumentu zmieniono.
Niemniej 17 listopada 1982 r. prokuratura wystąpiła z kolejnym wnioskiem o wydanie broni używanej 31 sierpnia w Lubinie. Stosowną zgodę wydano 28 listopada, jednak ostatecznie przekazano ją dopiero 21 grudnia. Można jedynie się domyślać, na co potrzebny był ten czas. Nie ulega wątpliwości, że wcześniej broń przestrzelono dla utrudnienia i tak niełatwej w tym momencie identyfikacji. Badania (w laboratorium Komendy Głównej MO) nie przyniosły rezultatów. Orzeczono niemożność zidentyfikowania egzemplarzy broni, z której wystrzelono pociski dostarczone przez mieszkańców Lubina i wydobyte z ciał ofiar. Dla całkowitej pewności, broń, której użyto w Lubinie, w połowie lat osiemdziesiątych wyeksportowano do Algierii.
Pod koniec listopada i w grudniu niespodziewanie do prokuratury zaczęli się zgłaszać kolejni rzekomi świadkowie wydarzeń. Tym razem zgodnie zeznawali oni, że funkcjonariusze znaleźli się w stanie najwyższego zagrożenia i dlatego użyli broni, strzelając oczywiście wyłącznie w ziemię i powietrze. Nie ulega wątpliwości, że była to skoordynowana akcja SB, zmierzająca do wpłynięcia na rezultat śledztwa.
Ostatecznie 8 kwietnia 1983 r. prokurator Wojskowej Prokuratury Garnizonowej we Wrocławiu wydał postanowienie o umorzeniu śledztwa. Zostało ono jednak przygotowane przez inne osoby, być może w Warszawie. Uznano w nim, że użycie broni było uzasadnione, nastąpiło w warunkach permanentnego ataku zbliżających się na niewielką odległość agresywnych grup miotających niebezpieczne dla życia i zdrowia przedmioty […]. Zdaniem prokuratury strzały oddawano w powietrze i w ziemię, zabici i ranni padli zaś od rykoszetów. Postanowienie to zostało zaskarżone przez osoby ranne i rodziny zabitych, apelacje te jednak odrzucono.
W wydanym z tej okazji komunikacie, opublikowanym w prasie, stwierdzano, że w Lubinie doszło wówczas do okrążenia na ulicach kilku nielicznych grup funkcjonariuszy sił porządkowych, przy czym demonstranci, podchodząc na odległość kilkunastu kroków, rzucali w nich niebezpiecznymi przedmiotami. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia funkcjonariusze ci decydowali się samorzutnie na użycie ostrej amunicji, oddając strzały w powietrze, w ściany budynków ponad głowami ludzi oraz w nawierzchnie ulic. Komunikat ten w zamierzeniu komunistycznych władców PRL miał zakończyć dzieje sprawy zbrodni lubińskiej. Szczęśliwie tak się jednak nie stało.
Źródło: a okazało się, że Lubin 31 sierpnia - 2 września 1982 PACYFIKACJA MIASTA Oficyna Wydawnicza Volumen Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Warszawa 2007 Zdjęcia © Krzysztof Raczkowiak Koncepcja: Adam Borowski Redakcja i korekta: Mirosława Latkowska Opracowanie graficzne: Jerzy Grzegorkiewicz
Wróć na stronę “Zbrodnia lubińska”