Lubin to nie tylko skamieniała prehistoria parkowych dinozaurów. To także żywe, tętniące pamięcią pokoleń miejsca – legendy. Legendy w których odnajdziemy złote ziarna ludowej prawdy, także historycznej, ale znacznie częściej moralnej. Odkryjmy je wspólnie. Podążmy szlakiem wybitnego historyka Ziemi Lubińskiej, miejskiego kronikarza i inicjatora utworzenia lubińskiego oddziału PTTK – Jana Bilińskiego.
Magiczny głaz
W dawnych czasach, czasach podań, mitów i legend, w pobliżu najwyższego wzniesienia Ziemi Lubińskiej rosło owiane złą sławą drzewo. Był to buk tak wielki, a jego sękate konary tak grube i poskręcane, że tym, którzy znaleźli się w jego pobliżu zdawał się przesłaniać promienie słońca. Popasającym tu dłużej udzielała się złowroga aura miejsca, zaś nadzieja opuszczała zbliżających się doń śmiałków. U podstawy sędziwego drzewa zarysowała się po latach podłużna, przypominająca niewielkie wejście szczelina. Ktokolwiek powodowany chęcią znalezienia schronienia lub też zwykłą ciekawością zdołał przecisnąć się w głąb pnia, pełen przerażenia opuszczał to miejsce i nigdy więcej nie ważył się powrócić w jego pobliże. Jedni widzieli tam słowiańską zmorę, która zamieszkiwać miała mroczną otchłań, inni twierdzili, że mieszka tu diabeł i całe zło świata.
W upalne dni żaden podróżny nie szukał ochłody w cieniu rozłożystej, bukowej korony. Za winnego zaczęto powszechnie uważać tajemniczego osadnika, który kilka zim wcześniej osiedlił się u podnóża wzniesienia przy którym od niepamiętnych czasów rosło drzewo. Był to człowiek skryty i nader milczący, zgodnie też ze swoim charakterem nigdy nie odwiedzał wsi, ani jej mieszkańców. Od czasu jego przybycia w okolicy poczęły się dziać dziwne rzeczy. Zwierzęta stały się niespokojne, krowy i kozy przestały dawać mleko, kury nie znosiły jaj, a zasiane zboże nawiedzały plagi szkodników niszcząc cały gospodarski dorobek. Nawet dzikie zwierzęta opuściły okalające wzgórze lasy. Zniknęły gniazda i odleciały ptaki.
Zbieg tych zdarzeń spowodował, że ludzie miejsce owo nazwali przeklętym. W największej tajemnicy postanowiono tedy zwołać zebranie i uradzono, że tylko woda święcona złemu zaradzić może…
Wyszła ciżba wcześnie rano, już mijają w stogach siano,
drogą polną tuż przy lesie, każdy dzbanek w rękach niesie.
W dzbanach woda jest święcona, niechaj każdy się przekona
czy czartowskim jest wysłannik, tajemniczy ów osadnik.
Czy za sprawą mocy ciemnych, praktyk starych i tajemnych,
on to worek z nieszczęściami przywiózł zmierzchem tu wozami.
Lubin to nie tylko skamieniała prehistoria parkowych dinozaurów. To także żywe, tętniące pamięcią pokoleń miejsca – legendy. Legendy w których odnajdziemy złote ziarna ludowej prawdy, także historycznej, ale znacznie częściej moralnej. Odkryjmy je wspólnie. Podążmy szlakiem wybitnego historyka Ziemi Lubińskiej, miejskiego kronikarza i inicjatora utworzenia lubińskiego oddziału PTTK – Jana Bilińskiego. Magiczny głaz W dawnych […]